Laskarze Pomorzanina pokonali na własnym boisku Wartę Poznań 10:2. Zwycięstwo, choć wysokie i niepodlegające dyskusji, nie przyszło jednak łatwo. Szczególnie pierwsza połowa była w wykonaniu mistrzów Polski bardzo słaba. Na szczęście, po przerwie torunianie wrzucili drugi bieg i nie pozostawili rywalom żadnych złudzeń.
O pierwszej części kibice Pomorzanina najlepiej powinni w ogóle zapomnieć. Zespół mistrzów Polski grał bezładnie, chaotycznie i bez jakiegokolwiek pomysłu na udokumentowanie swej wyższości. Wprawdzie w 21 minucie Karol Szyplik wykorzystał rzut karny podyktowany za niedozwoloną obronę krótkiego rogu, ale potem dwa ładne gole strzelił Tomasz Wachowiak. Kapitan Warty najpierw pokonał Pawła Murszewskiego uderzeniem z pełnego zamachu z forhendu, a kilka chwil później uczynił to zagraniem bekhendowym.
Po przerwie kibice zobaczyli mistrzowskie oblicze Pomorzanina. Gra nabrała większego tempa, akcje były coraz składniejsze i, co najważniejsze, piłka zaczęła wpadać od bramki strzeżonej przez Pawła Sobczaka. Już niecałe cztery minuty po wznowieniu Szyplik trafił z karnego przyznanego torunianom po faulu w półkolu Warty na Krystianie Makowskim. W ciągu kolejnych niespełna 10 minut podopieczni trenera Andrzeja Makowskiego strzelili rywalom aż pięć goli. Defensywa Pomorzanina funkcjonowała bardzo dobrze i dzięki temu Murszewski miał niewiele pracy. Dwa kolejne trafienia dla mistrzów Polski zapisał na swoje konto Damian Mondrzejewski, który zmieniał tor lotu piłki w półkolu przeciwników. Ostatnią bramkę w spotkaniu zdobył Arkadiusz Rutkowski, który zakończył swój rajd prawym skrzydłem precyzyjnym uderzeniem po ziemi.
Teraz przed Pomorzaninem dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach. Kolejny mecz mistrzowie Polski rozegrają 9 maja u siebie z Polonią Środa Wielkopolska.
Pomorzanin Toruń – Warta Poznań 10:2 (1:2)